Ciąża. 9 miesięcy błogiego oczekiwania na powitanie nowego członka rodziny. Chwila dla kobiety na uporządkowanie formalności, zajęcie się dawnym hobby, rozwojem osobistym i odpoczynek. Tak to widzi otoczenie. W rzeczywistości, jeśli jeszcze pracujesz, po powrocie do domu zasypiasz przeczytawszy kolejną stronę książki o rozwoju dziecka lub w trakcie przeglądania sklepów internetowych w poszukiwaniu wyprawki dla maluszka. Jeśli jesteś na zwolnieniu, być może wpadasz w szał robienia tych wszystkich rzeczy odkładanych na bliżej nieokreślony moment „kiedy będę miała więcej czasu”. Jedną z nich rzeczywiście może być Twoja dawna lub wymarzona pasja, jeśli fizjologia ciąży pozwoli ci na jej realizację.
Dziadek krawiec
W moim przypadku nowe hobby – szycie zaczęło się od tego, że mama oddała mi swoją maszynę. Jeden z ostatnich wypustów polskiego Łucznika prosto z Radomia. Miłość do szycia zaszczepił we mnie jeszcze mój dziadek, który był krawcem i zlecał mi drobne prace. Wróć. Wtedy to nie była jeszcze miłość. Może dlatego, że nie szyłam wtedy rzeczy od A do Z. Ale za to nauczyłam się obsługi maszyny i zręcznego prowadzenia materiału. Nie jest to proste.
Mama DIY
W trakcie kompletowania wyprawki dla noworodka zapragnęłam podarować mojemu synkowi własnoręcznie wykonany kocyk i poduszkę do wózka. Zakupiłam materiał i poczekałam do czasu, aż przeszłam na zwolnienie lekarskie. Zaczęłam szukać instrukcji w Internecie i byłam zdziwiona jak wiele można się nauczyć samemu. To nic, że rosnący brzuszek utrudniał mi wykrojenie i złożenie dużej powierzchni materiału. Kilka dni pracy i powstały wymarzone przedmioty. Nie muszę chyba mówić, jak duża była moja satysfakcja.
Nie omieszkałam oczywiście pochwalić się dziełem na Facebooku. Byłam zdziwiona ilością miłych słów pod adresem moich wytworów. Zaczęło się od poduszki antywstrząsowej i kocyka, później przyszedł czas na muszki szyte na prezent, poduszki w kształcie chmurki, którymi szybko zostały obdarowane koleżanki, a następnie literki z imieniem synka oraz cyferki, z którymi zamierzałam co miesiąc wykonywać mu sesję zdjęciową.
Szycie od kuchni
W trakcie realizacji prac okazało się, że nieodłączną stroną szycia jest… prucie materiału. Jest ono nieuniknione, nawet wśród zawodowych krawcowych. Przynosi sporo frustracji i wydłuża czas powstania produktu. Zauważyłam, że funkcjonuje wiele grup społecznościowych, gdzie osoby chwalą się uszytymi przez siebie rzeczami, a nikt nie pokazuje jak to wygląda od kuchni. Stwierdziłam, że założę grupę, w której będzie można podzielić się kulisami szycia, czyli wszystkimi sytuacjami przy maszynie, które doprowadzają do szału. I tak powstała grupa Napruta Krawcowa, która zrzesza obecnie prawie 1000 osób i często słyszę od czytelniczek, że aktywne uczestnictwo w niej jest formą terapii.
Kolejne opublikowane prace przyniosły zapytania czy szyję także na zamówienie. Właściwie nie planowałam tego, ale stwierdziłam – czemu nie. Zaprosiłam wszystkich zainteresowanych do kontaktu po urodzeniu dziecka, kiedy odnajdę się już w nowej roli. Okazało się, że nie tak prędko mogę zasiąść do maszyny, bo maleństwo jednak wywraca świat do góry nogami. Ale po jakimś czasie udało mi się zrealizować pierwsze zamówienia.
Do tej pory szyję w zasadzie wyłącznie na zamówienie znajomych – lubię podczas szycia myśleć o osobie, która będzie korzystała z moich wytworów. Cały czas staram się szyć nowe przedmioty. W mojej kolekcji mam poduszki, muszki, kocyki, kołderki, zabawki, organizer na łóżeczko, literki, mufkę do wózka, spodenki, a w planach jeszcze mnóstwo nowych pomysłów. Jedynym towarem deficytowym jest obecnie czas.
Gdy szyję całkowicie odrywam się od codziennych spraw, przestaję nawet czuć zmęczenie. Mój ulubiony moment to chwila, kiedy odcinam ostatnią nitkę oraz kiedy gotowy przedmiot trafia w ręce osoby, która go zamówiła. Polecam każdemu spróbowanie własnych sił w rękodziele.